• Redakcja "Coś na Przerwę"


        • Przerwa w redagowaniu - czas dla fotoreporterów !

           

          Powracamy!

           

           Niechaj  zbliżające się święta Bożego Narodzenia

          przyniosą radość z tego,

          co jest,

          nadzieję na to,

          co przed nami,

          uśmiech i pogodę ducha

          na każdy dzień nadchodzącego 2014 roku ...

           

           Tego życzy

          redakcja gazetki

           „Coś na Przerwę”

           


          Zakończył się Ogólnopolski Konkurs Edukacyjny "Reporter"

          zapraszamy do lektury wyróżnionych prac

           

           

          Klaudia Sachmerda

           

           

          Co się dzieje poza sceną

           

          1 listopada 2009 r. w naszej szkole odbyły się warsztaty teatralne. Brały w nich udział klasy czwarte, piąte i szóste (ja, oczywiście razem z nimi), a prowadzącymi byli pan Jerzy Dziedzic (aktor) i pani Maria Dyczek (charakteryzatorka i perukarka) -  obydwoje z Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Temat tej lekcji brzmiał: ,,Osoby poza sceną”. Goście pragnęli nam pokazać, jak ważni są w teatrze twórcy,  „ukrywający” się poza sceną.

          Pan Jerzy rozpoczął zajęcia od wesołego przedstawienia siebie i swojej warsztatowej partnerki, a następnie zaczął objaśniać, w jakim celu do nas przyjechali.

          Po tym wstępie wybrał jednego ucznia, którym był piątoklasista Kamil  i zaprosił na krzesło przy pani charakteryzatorce. Ona nałożyła naszemu koledze na głowę tak zwaną ,,pończochę” – rodzaj opaski, która utrzymuje włosy na głowie w takim porządku, aby nie wystawały i nie przeszkadzały w makijażu. ,,Pończochę” przykleiła specjalnym klejem z żywicy a następnie  wzięła w dłonie odpowiedni puder i zaczęła nimpokrywać twarz Kamila. Robiła to wszystko po to, żeby  pokazać nam jak przygotowuje się aktorów  w teatrze przed wyjściem na scenę.

          W następnych częściach charakteryzacji było malowanie twarzy mokrą szminką, przyklejenie sztucznego nosa i ran oraz nałożenie peruki. W efekcie końcowym nasz kolega przedstawiał jakby postać oszpeconego, z baśni ,,Piękna i Bestia”. Gdybyśmy nie wiedzieli, kto poddany był charakteryzacji, chyba byśmy  go nie rozpoznali.

          Kolejną osobą, która poddała się temu zabiegowi była koleżanka z mojej klasy -  Ola (chętnych było wielu – ja też należałam do nich – ale i w tym wypadku mogła to być tylko jedna twarz). Pani Marysieńka  na początku czyniła  z nią podobniejak z Kamilem, dalej jednak, zamiast naklejania sztucznego nosa i ran, założyła Oli sztuczne, bardzo długie i czarne rzęsy.

          Potem jeszcze perukę i … Gdy charakteryzatorka  skończyła, wszyscy w sali zachwycali się, ponieważ Ola przedstawiała starożytną piękność. W tym czasie aktor Jerzy Dziedzic ciekawie opowiadał  nam o fryzurach panującychw różnych epokach.

          Potem prezentacji poddała się Wiktoria, która wkrótce okazała się barokowąpięknością, Beatka w rolisympatycznej myszki, Sylwester udający podstarzałego pirata z dwudniowym zarostem na twarzy (który charakteryzatorka po prostu narysowałacieniami do powiek) i Marzenka wcielająca się w ślicznego, rudego liska. W wyglądzie  trójki kolejnych naszych kolegów: Wojtka, Mateusza  i Adriana,  po  doklejeniu wąsów i bokobrodów, pojawiła się  iście królewska powaga (przy końcu warsztatów wcale nie chcielipozbywać się nowego wcielenia).

          W trakcie  spotkania  robiliśmy(my – znaczy redaktorzy szkolnej gazetki„Coś Na Przerwę”*) zdjęcia  obrazujące cały  proces charakteryzacji ( znaleźć je można w albumie, na naszej strony internetowej**). Na koniec pani Maria pomalowała na różne sposoby jeszcze wszystkich chętnych (w tym także i mnie, z czego bardzo się ucieszyłam) swoimi profesjonalnymi szminkami, cieniami do powiek, kredkami...

          Biliśmy oklaski i żałowaliśmy, że ta niezwykła lekcja  trwała tak krótko („tylko” od 830 – 1130 ). Do klas wracaliśmy bardzo, bardzo powoli.

          Mnie taka forma edukacji teatralnej bardzo się  podobała. Mam nadzieję, że innym oglądającym też i że z wielką niecierpliwością czekają na następną profesjonalną lekcję z aktorem Jerzym Dziedzicem (wiemy już, że nasza pani polonistka zaplanowała kolejne warsztatowe spotkanie z teatrem w najbliższym czasie – jego temat to na razie niespodzianka !***).

           

           

           

          * Nasza gazetka, kiedyś „ Coś na przerwę”, aktualnie, zgodnie z UCHWAŁĄ ORTOGRAFICZNĄ NR 18 RADY JĘZYKA POLSKIEGO W SPRAWIE ZAPISU TYTUŁÓW CZASOPISM I CYKLI WYDAWNICZYCH (PRZYJĘTĄ NA XXIX POSIEDZENIU PLENARNYM  DN. 8 GRUDNIA 2008 R.), „Coś Na Przerwę”

          **http://kaniowzsp.edupage.org

          *** Tajemnica już została odkryta. Wydarzyło się to w Teatrze Polskim w Bielsku – Białej  po obejrzeniu przez nas spektaklu „Zemsta” w reżyserii Kazimierza Tarnasa, z kostiumami Barbary Ptak. Zostaliśmy zaproszeni na zwiedzanie teatru od kulis, oprowadzał nas pan Jerzy Dziedzic (jeszcze w kostiumie Rejenta) – zaglądnęliśmy do pracowni pani Marii Dyczek… - ale to już temat na inną pracę.


           

           

           

          Paulina Sadowska

           

          Kiedy gram, czuję…

          Nie wyobrażacie sobie, co się stało! W styczniu dostałam zaproszenie do Francji. Oczywiście, nie ja sama. Cała nasza orkiestra została zaproszona. Na samym początku trochę się martwiłam, bo Justyna - moja koleżanka, która, podobnie jak i ja, gra na flecie poprzecznym, miała nie jechać, ale w końcu wyruszyła z nami. J

          Nareszcie nadszedł dzień wyjazdu! Było to 11.02.2010r. Orkiestra Con Fuoco Band z Kaniowa, pod dyrygenturą pani Urszuli Szkucik – Jagiełki,   działająca przy Powiatowym Ognisku Pracy Pozaszkolnej „Art.” w Czechowicach -  Dziedzicach wraz z mażoretkami* „Gracja”  ze Starej Wsi, pod opieką pani Teresy Nycz, wyruszyła do Menton we Francji, by wziąć udział w 77. Festiwalu „Cytryn i pomarańczy” w miejscowości.

          Przez całą drogę siedziałam bardzo niecierpliwie. Niby od czasu do czasu zagrałam z Justyną w kółko i krzyżyk, czy też po prostu pogadałyśmy, ale marzyłam o tym by znaleźć się już na miejscu.

          Jechaliśmy około 19 godzin, aż w końcu nadeszła ta pora, kiedy weszłam do swojego hotelowego pokoju, podeszłam do okna i … ujrzałam Lazurowe Wybrzeże (przez cały okres pobytu na wyjeździe mieszkaliśmy w San Remo  - Włochy). Pierwszy raz byłam tak daleko za granicą!

          Kiedy się rozpakowaliśmy, poszliśmy trochę pozwiedzać to piękne miasto. Zachwycało mnie wszystko dookoła, szczególnie te wszystkie rośliny, których nie ma w Polsce. Kiedy spacerowaliśmy po plaży, to sobie tak po cichutku myślałam, że szkoda, iż  moi bliscy nie mogą teraz, w tej chwili, tego wszystkiego zobaczyć.

          Nadeszła pora na obiadokolację, wyszłyśmy z Justyną z pokoju. Ona pojechała windą, ale ja osobiście boję się jeździć windą, więc poszłam schodami. Po zjedzonym posiłku wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokoi, a ja, żeby było śmieszniej, zgubiłam się w hotelu. W końcu jakimś cudem wróciłam, więc poszliśmy zmęczeni spać.

          Na drugi dzień zrobiliśmy krótką próbę, a następnie pojechaliśmy do Francji „na granie”. Koncertowaliśmy w kilku miejscach, ale ja w pewnym momencie myślałam, że nie dam rady. Było bardzo zimno i  po prostu nie czułam palców u rąk.

          W niedzielę (trzeciego dnia) czekał nas bardzo długi, najważniejszy  przemarsz - parada z okazji Święta Cytryn i Pomarańczy. Wyruszyliśmy na przemarsz, który był poprzedzony Mszą Święta. Maszerowaliśmy i graliśmy długo, około 2 godzin, ale było cieplej niż w poprzedni dzień. W okolicznym parku podziwialiśmy postacie i sławne miejsca zbudowane z samych cytryn i pomarańczy. Były wspaniałe - duże i pachnące. Musieliśmy się jednak żegnać i wracać do Polski.

          Ta wycieczka zapadła mi w pamięci. Do teraz jestem nią zachwycona. Kiedy gram na swym flecie, na nowo widzę palmy i czuję cytrynowo – pomarańczowy zapach.

           

           

           

          * mażoretki( z franc. majorette) młode dziewczyny ubrane w paradne stroje zawierające elementy umundurowania galowego różnych służb i formacji. Występują na pokazach estradowych i paradach ulicznych, prezentując choreograficzne układy taneczno-marszowe do muzyki orkiestr dętych, żonglując i podrzucając przy tym pałeczki mażoretkowe.


           

           

           

          Aleksandra Brosz

           

          Trzymajcie kciuki!

          Duma, uśmiech, odrobina strachu, radość. To  „wyczytać” można było z twarzy dziewiętnastu uczniów Szkoły Podstawowej w Kaniowie, w piątek 19 marca 2010r. A dlaczego? Właśnie tego dnia w Zespole Szkolno – Przedszkolnym w Bestwince odbyły się półfinałowe zawody siatkarskie szkół podstawowych.

          Uczucia jakie nam towarzyszyły były uzasadnione. I tak -

          • duma – w końcu przecież awansowaliśmy do drugiego etapu i będziemy reprezentować gminę,
          • uśmiech – trochę luzu ;),
          • strach – nikt nie wiedział, z kim przyjdzie nam rywalizować,
          • radość – hmm, tak po prostu - chyba ze wszystkich wyżej wymienionych powodów (no i z tego, że  zamiast na lekcji spędzimy czas na graniu w siatkówkę).

          Przejdźmy jednak do rzeczy. Rankiem ok. 7.40 wszyscy byli już w szkolnej szatni. Słychać było śmiech i setki pytań, które sobie zadawaliśmy:

          • O której jest zbiórka?
          • Jaki masz numer stroju?
          • Wzięliście legitymacje?
          • Czy moje serwy nie są za mocne?
          • Będziecie trzymać kciuki ...

          I wiele, wiele innych.

          W końcu na korytarzu zobaczyliśmy pana Arka (naszego wuefistę), który oznajmił, że już czas wyjeżdżać. Za sobą słyszeliśmy głosy dopingu:  „Trzymajcie się! Dacie radę! Powodzenia!” Tak, to jeszcze bardziej nas mobilizowało.

          Gdy  dotarliśmy na miejsce, w sali gimnastycznej nie było jeszcze naszych przeciwników. Spokojnie przebieraliśmy się, ale wkrótce w holu dostrzegliśmy zawodników z… No właśnie, skąd? Dopiero kiedy nasi „rywale” przebrali się w stroje sportowe, na koszulkach dziewczyn zobaczyliśmy napisy: Szczyrk i Rybarzowice, a chłopców: Szczyrk i Międzyrzecze.

          Świadomość z kim będziemy grać troszkę nas uspokoiła. Jednak nie na długo, ponieważ po rozgrzewce zaczął się inauguracyjny mecz Kaniów - Rybarzowice. Grę zaczął pierwszy skład: Paulina, Natalia P., Justyna, Klaudia. Cała reszta głośno dopingowała. Nati wiele razy przy odbieraniu akcji poślizgnęła się i wylądowała na kolanach. Jednak z pomocą ruszyły koleżanki z gimnazjum. Przyniosły nam trzy pary ochraniaczy. Wkrótce na boisku zawitał drugi skład: Magda, Dominika, Natalia S. i ja. Wszystkie bardzo się starałyśmy, ale wygrać się nie udało.

          Kolejny mecz rozegrały ze sobą drużyny ze Szczyrku i Rybarzowic (zawodniczki w ciemnych strojach). Przez cały czas zastanawiałyśmy się, czy gdy wygrają „czarne”, mamy szanse na pierwsze miejsce? Mecz zakończył się wynikiem 1:2 dla Rybarzowic.

           Pomyślałam: „Tak, na wygraną szans już nie ma.  Ale to nic, one były lepsze, a my gramy i mamy grać najlepiej, na maksa!”

          • No dobrze! W takim razie na boisko i pamiętać dobre serwy! – usłyszałyśmy od naszego wuefisty.

          Tym razem poszło lepiej, przegrałyśmy, ale 1:2. Zajęłyśmy trzecie miejsce, lecz byłyśmy z siebie zadowolone. Chłopakom poszło podobnie, również byli trzeci.

          No cóż, jak to nazwać? Zła gra, brak formy, poddanie się? Nic podobnego! Przeciwnicy byli lepsi, wygrali, a my nie możemy wątpić w swoje siły, bo za jakiś czas czekają nas kolejne zawody. Trzymajcie kciuki!

           

           

           

    • Kontakt

      • Zespół Szkolno-Przedszkolny Szkoła Podstawowa w Kaniowie
      • (32)215-73-23 fax: (32)215-73-23
      • Zespół Szkolno-Przedszkolny Szkoła Podstawowa w Kaniowie, ul.Batalionów Chłopskich 15 43 - 512 Kaniów Kaniów Poland
    • Logowanie