- O mnie
- Mój przedmiot
- XV Wielkie Dyktando z Kościuszką - regulamin
- Redakcja "Coś na Przerwę"
- Porady językowe
- Gimnastyka mózgu - trenuj umysł!
- Uczniowskim piórem I - baśnie, opowiadania
- Uczniowskim piórem I - recenzje
- Uczniowskim piórem II
- Uczniowskim piórem III ( 2010/ 2011)
- Uczniowskim piórem IV ( 2011/ 2012)
- Uczniowskie strofy I
- Uczniowskie strofy II
- Uczniowskie strofy III ( 2010/ 2011)
- Uczniowskie strofy IV ( 2011/ 2012)
- Uczniowskim piórem V ( 2013 - 2014 )
- Moje wydawnictwo ( 2010/ 2011)
- Chcecie bajek - oto bajki
- Uczniowskie recenzje
- Moi uczniowie - laureaci konkursów 2007/2008
- Moi uczniowie - laureaci konkursów 2008/ 2009
- Moi uczniowie - laureaci konkursów 2009\ 2010
- Moi uczniowie - laureaci konkursów 2010/ 2011
- Moi uczniowie - laureaci konkursów 2011/ 2012
- Moi uczniowie - laureaci konkursów 2013/ 2014
- Gazetka " Coś na Przerwę" - wybrane artykuły
- Uczniowskim piórem VI 2014 - 2015
- MOI UCZNIOWIE LAUREACI KONKURSÓW 2015/ 2016
- UCZNIOWSKIM PIÓREM VII - 2015/ 2016
- Minitomik dziwnowierszyków
- UCZNIOWSKIM PIÓREM 2016 - 2017
- MOI UCZNIOWIE - LAUREACI KONKURSÓW 2016 - 2017
- MOI UCZNIOWIE - FINALIŚCI, LAUREACI KONKURSÓW 2017/ 2018
- Uczniowskim piórem 2017/ 2018
UCZNIOWSKIM PIÓREM 2016 - 2017
Kamila Famułka
Zuzia i bezimienny ptaszek
W małym drewnianym domku nieopodal lasu, w miejscu, gdzie ręka ludzka dokonała niewielkich zmian, mieszkała dziewczynka o imieniu Zuzanna wraz ze swoją ciotką Teresą.
Pewnego słonecznego poranka dziewczę wybrało się na jagody. Kiedy szła wąską dróżką wijącą się wśród pachnących sosen, usłyszała cichutkie kwilenie. To malutki ptaszek zaplątał się w suche gałęzie starego świerku. Nie zastanawiając się ani chwili, Zuzia pomogła ptaszęciu. Ku jej zdziwieniu przemówił do niej ludzkim głosem:
- Dziękuję, moja mała - powiedział.
Uśmiechnęła się do niego wdzięcznie, jednak on pozostał smutny. Spytała, dlaczego się nie cieszy, że mu pomogła Opowiedział jej wtedy o powodach swojego smutku. Pochodził z dalekiej krainy. Zwierzęta były tam szczęśliwe, zawsze świeciło słońce, a sprawiedliwe rządy sprawowała tam Matka Natura.
Niestety, tak żyło się tam tylko do czasu, kiedy jedna z wróżek strzegących eliksiru(który zamieniał to, co dobre w to, co złe) zbuntowała się i zapragnęła zawładnąć całą krainą. Pod osłoną nocy, kiedy strażniczki spały, wykradła miksturę i, począwszy od królowej, w zło zamieniała wszystko, co szczere i niewinne, m.in.: zwierzęta, drzewa i elfy w kamienne posągi bez serca.
Jemu jedynemu udało się przelać do małej fiolki kilka kropel magicznego płynu i opuścić miejsce, w którym mieszkał od urodzenia. Teraz błąka się po świecie, szukając śmiałka, który pokonałby złą Kornelię.
Zuza spojrzała na swojego skrzydlatego rozmówcę i spytała go o imię:
- Jak cię zwą, przyjacielu?
- Wredna wiedźma pozbawiła mnie mego miana. Jestem teraz bezimienny. I nie wiem, co mam dalej robić.
Dziewczynka postanowiła, że wyruszy razem z nim w drogę powrotną do jego krainy i pomoże uratować mieszkańców . Wiedziała, że jest mała i nie posiada siły atlety, ale ciocia zawsze mówiła jej, że ma wielkie serce mogące pomieścić miłość tysiąca osób.
Nie mieli żadnego planu, w ogóle mało rozmawiali podczas drogi. Mieli jednak świadomość, że muszą jak najszybciej działać.
Kiedy dotarli do królestwa, zakradli się do zamku. Była już noc. Mrok otaczał ich z każdej strony. Uczucie strachu potęgowały wszechobecne kamienne posągi, których twarze wykrzywione były w złowieszczym grymasie.
Para wędrowców bezszelestnie udała się do kuchni. Na stole stał niewielki gliniak. Zuzia wlała do niego zawartość fiolki z magicznym płynem, którą ptak miał na szyi. Nie mieli pojęcia, czy wiedźma wypije choćby łyk z tego dzbana, ale chcieli, żeby tak było. Zakradli się po cichu do komórki pod schodami i czekali. Sami nie wiedzieli na co.
Głuchą ciszę przerwały czyjeś kroki. Dziewczyna postanowiła sprawdzić, kto się zbliża. Wyjrzała cichutko i jej wzrok padł na cień, który mknął po ścianach niczym błyskawica. Czuła, że to zła czarownica, ale nie dojrzała jej. Zamknęła z powrotem komórkę i osunęła się ze strachu na ziemię.
Po jakiejś chwili zaczęły mieć miejsce dziwne zjawiska. Słychać było grzmoty, jakby burza wisiała w środku zamku. Błyskawicom i piorunom nie było końca. Do ich uszu dochodził dźwięk, jakby tysiące lwów ryczało jednocześnie.
Nagle wszystko ucichło. Wyjrzeli na zewnątrz. Po czarownicy została tylko czarna różdżka, którą zwykła czynić zło. W oddali dało się słyszeć świergot małych wróbli, po chwili zaszumiały drzewa. Inne ptaki też zaczęły radosny śpiew.
Zuzanna i bezimienny ptaszek wyszli z ukrycia. Ich oczom ukazały się uradowane zwierzęta, rozwijały się gałęzie świerków, brzóz i dębów. Zły czar prysł! Do zamku powoli powracało życie. Zachodzące słońce nieśmiało przebijało się przez okna. Skowronek powitał wszystkich cudowną pieśnią i nikt nie zwracał uwagi na to, że śpiewa tuż przed nadchodzącą nocą.
Nagle zrobiło się bardzo jasno. I znowu nastała cisza. To Matka Natura radośnie uśmiechała się do dziewczynki. Przytuliła ją z wielką czułością.
- Jaką nagrodę chciałabyś dostać, dzieweczko? - spytała królowa.
- Czy mogłabym nadać imię tej małej dzielnej ptaszynie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Królowa z radością wyraziła zgodę. Dziewczynka uśmiechnęła się do wszystkich i powiedziała tylko jedno słowo: ,,Dudek!”
Ptak ogromnie się ucieszył!
- To imię pasuje do mojego czubka na głowie! Dziękuję.
Podleciał w stronę Zuzi, usiadł na jej ramieniu i postanowił odprowadzić do domu.
I tak oto poznaliśmy opowieść o przyjaźni i oddaniu, miłości i dobroci, o zwycięstwie dobra nad złem. O tym, że nie wiek i tężyzna fizyczna świadczą o wielkiej sile, ale wrażliwość na krzywdę innych i chęć udzielenia bezwarunkowej pomocy.
Oliwia Świgoń
Przyziemna historia
Pewnego razu, tuż pod powierzchnią ziemi , w małej norce, drążyła tunel dżdżownica Pulcheria. Była bardzo smutna i samotna. Radości nie sprawiały jej nawet młodziutkie korzonki czy drobne pędy roślin. Smętnie i nudno mijały kolejne dni. Bez celu drążyła następne przejście w twardej ziemi. Czuła się niepotrzebna.
Błądząc w plątaninie korytarzy, poczuła dziwny, ale orzeźwiający przeciąg. Drążyła coraz wyżej, zaskoczona tym niespodziewanym zjawiskiem. Powietrze stawało się coraz bardziej przyjemne i pachnące. Prześliznęła się przez ostatnią warstwę gruntu i wysunęła nieśmiało głowę. Poczuła delikatne łaskotanie młodej trawy, zrobiło się znacznie jaśniej i cieplej, a jej oczom ukazał się zjawiskowy widok rabaty pełnej kwiatów. Pulcheria westchnęła głęboko i powiedziała do siebie:
- Jak tu jest cudownie. W tak wspaniałym miejscu na pewno żyje mnóstwo stworzeń i zapewne nikt nie jest samotny.
- A dlaczego czujesz się samotna? – spytała mrówka, która przypadkiem usłyszała jej wyznanie.
- Tu na powierzchni jest tak pięknie – odparła speszona dżdżownica – ja całe swoje życie spędziłam w ziemi. Nikogo nie znam, gdyż w moja okolica, to bardzo uboga ziemia i niewielu ma mieszkańców. Nigdy dotąd nie dotarłam tak wysoko, w tak piękne tereny.
- O przepraszam, zapomniałam się przedstawić. Nazywam się Oxana i jestem królową mrówek. A ty jak masz na imię?
- Pulcheria – powiedziała nieśmiało.
- Bardzo mnie smuci to, co mówisz, ponieważ w ziemi żyje mnóstwo maleńkich istot. To niewiarygodne, że nikogo nie spotkałaś.
- Niestety, w moim otoczeniu, ze względu na niekomfortowe warunki, nie ma wielu lokatorów. Mieszkam sama i niesamowicie się nudzę. Nikomu nie jestem potrzebna – zwierzyła się dżdżownica.
- Chodź ze mną, a pokażę ci, że nie przebywasz na bezludnej wyspie i bardzo wielu tubylców tu znajdziesz.
Królowa mrówek, wraz z nowo poznaną towarzyszką, udały się w kierunku mrowiska. Mijały przepiękne, pachnące, gigantyczne kwiaty, czuły zimną, wilgotną glebę, a nad ich głowami wesoło bzyczały owady.
Po chwili dotarły do celu. Ich oczom ukazały się całe zastępy mrówek wchodzących i schodzących z kopczyka we wszystkich kierunkach. Jedna z nich dźwigająca olbrzymi, jak na nią, patyczek, zatrzymała się na moment i przywitała królową. Pulcheria nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Ile ich jest! – odparła uradowana. – Im to nuda nie grozi. A co one robią? – spytała zaciekawiona.
- Pracują – odparła Oxana. – Mrówki to bardzo pracowite i pożyteczne owady. Dzięki naszym działaniom ziemia staje się pulchniejsza i bogatsza w różne składniki, gdyż budując gniazda, wynosimy cenne kruszce z niższych warstw gleby w wyższe. Przyczyniamy się również do roznoszenia nasion roślin.
Pulcheria na te słowa posmutniała trochę, co nie uszło uwagi jej partnerce.
- Ale nie tylko my wykonujemy przydatną pracę. Ty również. Dzięki temu, że drążysz tunele, sprawiasz, że gleba staje się napowietrzona i dlatego lepiej wchłania wodę. Ponadto oczyszczasz środowisko z niebezpiecznych metali ciężkich, na przykład z ołowiu i kadmu.
Dżdżownica uśmiechnęła się i dumnie rozprężyła całe ciało. Lżej jej się zrobiło na duszy i pełna optymizmu zapytała:
- Jakich jeszcze mieszkańców mogę tutaj spotkać?
- Popatrz, tam, za tym krzaczkiem aksamitki, toczy swoją kulkę żuk gnojarz. Jest on znanym czyścicielem naszego najbliższego otoczenia, ponieważ żywi się odchodami zwierząt, ale lubi również butwiejące liście czy też stare grzyby.
- Nie przypuszczałam, że mogę tutaj kogoś spotkać – odpowiedziała zaskoczona.
- Mam pomysł – rzekła podekscytowana mrówka. – Co wieczór organizujemy ucztę z okolicznymi współmieszkańcami na pobliskim kompostowniku. To wspaniała okazja, by poznać nas wszystkich. Przyjdź, proszę.
- Przekonałaś mnie. Z przyjemnością wezmę udział w tym przyjęciu, bo zawsze marzyłam o przyjaciołach. Dziękuję ci, Oxano.
Szczęśliwa, w cudownym nastroju zaczęła drążyć nowy korytarz tuż obok bratka. Już nie była przybita i przygnębiona. Spotkanie z królową uświadomiło jej, że nawet tak małe i niekoniecznie urokliwe stworzonko jak ona, też może być pożyteczne.
A skąd ja, człowiek, o tym wszystkim wiem ? No cóż, czasami wystarczy położyć się na trawie, popatrzeć w chmury, rozejrzeć uważnie dookoła siebie i zechcieć wysłuchać jak przemawia do nas przyroda.